Gran Canaria

Witajcie!

Dziś przygotowałam Wam relację z ostatnich naszych wczasów na jednej z Wysp Kanaryjskich należących do Hiszpanii, a dokładnie z Gran Canaria. Nasz pobyt zaplanowaliśmy na 5 dni w tym również lot. Miejscem docelowym było południe a dokładniej Maspalomas, gdzie znajduje się najpiękniesza i największa piaszczysta plaża wyspy Playa del Ingles. Temperatura na wyspie na przełomie października i listopada waha sie między 25 a 28 stopni. Dla nas optymalnie i uważam, że to wystarczająco aby móc się kąpać w morzu i poleżeć na plaży. Z racji tego, że to był nasz pierwszy pobyt na wyspach, zdecydowaliśmy się z polecenia i opinii na Gran Canarie. Prawie 50% powierzchnii wyspy jest objęta ochroną i znajdują się liczne rezerwaty przyrody. Z ogólnych informacji warto wspomnieć, że Gran Canaria to wyspa wulkaniczna i nie ma jako takiego naturalnego złotego piaseczku, jaki znajdziemy w Międzyzdrojach czy Świnoujściu, no chyba, że sztucznie usypane plaże. Gran Canaria pokryta jest dlatego kamieniami i grubym piaskiem, kamieniami wulkanicznymi co zobaczycie zaraz na zdjęciach. Ukształtowanie Gran Canarii jest dość ciekawe, bo zarówno miłośnicy gór jak i zwolennicy plaży znajdą coś dla siebie. Ta różnorodność ukształtowania terenu wyspy czyni ją tak niezwykłą. Linia brzegowa wyspy to plaże zarówno te kaministe jak i piaszczyste. W centrum wyspy skały, wysokie góry i kręte drogi. Południe wyspy jest najbardziej zaludnione, tam też koncentrują się w większośćci ośrodki rekreacyjne i hotele, i tam też najwięcej turystów z racji pięknych plaż. Południe wyspy jest trochę cieplejsze od północy o ok. 2 stopnie. Ciekawe na wyspie jest to, że będąc na niej o odpowiednim czasie można zastać śnieg w głębi wyspy w górach jak i opalajacych się turystów na plaży na południu wyspy. Z ogólnych informacji warto też wspomnieć o wodzie pitnej. Woda z kranu nie nadaje się do picia ale bez problemu nadaję się do kąpieli. Dlatego należy kupić na miejscu wodę pitną w butelkach. Drogi na wyspie są w bardzo dobrym stanie i pokryte asfaltem. Nawet na najwyższy szczyt wyspy 1949 m n.p.m prowadzi do końca droga asfaltowa. Północ z południem jest połączony trzypasmową autostradą, tak więc na drogi nie należy narzekać. W górzystej części wyspy drogi asfaltowe są bardzo wąskie i niesamowicie kręte co czasem może być niebezpieczne. Z parkowaniem na wyspie też raczej nie ma problemów aczkolwiek stolica jest dość zatłoczona, więc nie od razu można znaleźć bezpłatny parking i nie w samym centrum miasta. Niebieskie linie oznaczaja, że parking jest płatny, żółte linie osznaczają zakaz parkowania bo są to w sumie miejsca dla mieszkańców danej ulicy. Natomist na białych liniach można spokojnie parkować. Warto wypożyczyć auto aby być bardziej mobilnym i zobaczyć zakątki trudno dostępne. Autobusy wprawdzie są ale nie zawsze wiadomo o której przyjadą na dany przystanek.

1. Dzień: przylot do hotelu hotelu w Maspalomas / Playa del Ingles.

W pierwszym dniu niewiele mogliśmy zaplanować, bo w hotelu byliśmy dopiero popołudniu. W tym dniu zdecydowaliśmy się przed kolacją na kilkukilometrowy spacer wzdłuż lini brzegowej prowadzącej z Playa del Ingles do obszaru z wydmami, który jest rezerwatem przyrody. Warto wspomnieć, że na południu został zrobiony piękny deptak, po którym turyści chętnie spacerują jak i biegają. Długość deptaktu to ok. 13 km. Deptak rozpoczyna sie w San Augustin i  prowadzi do samych wydm.
2. Dzień: Las Palmas / Tejeda / Pico de las Nieves

W tym dniu wybraliśmy się z rana do stolicy wyspy. Z racji ograniczonego czasu zwiedziliśmy część południową miasta czyli tzw. starówkę. Sympatycy sztuki i architektury od razu odkryją na starówce budynki w pięknie zachowanym stylu secesyjnym. Spacer rozpoczęliśmy od Plaza Alameda de Colon na którym znajduje się kościół Św. Franciszka. Idąc dalej w kierunku katedry po lewej stronie znajduje się w stylu secesyjnym Gabinette Literario, w którym odbywają się konferencje, wykłady literackie, różne wystawy i przedstawienia. Droga prowadzi dalej do Plaza de las Ranas /Hurtado de Mendoza ogromnych drzew kauczugowych z fontanną z żabami. W okolicy znajdują się liczne kafejki na tarasie. W oddali widać najstarzą część miasta Las Palmas a mianowicie Vegueta.  Spacerując po tej częsci miasta warto zobaczyć Katedrę Santa Ana z XV w. Katedra była budowana przez 400 lat, dlatego też jest połączeniem wielu stylów m.in. gotyckiego, klasycysmu czy baroku. W tylnich pomieszczeniach katedry odbywają się wystawy (koszt 3 EUR). Tematem przewodnim wystawy była Matka Boża z dzieciątkiem Jezus. Bedąc na Plaza Santa Ana warto rzucić okiem na znajdującą się naprzeciw katedry siedzibę regentów. W okolicy znajduje się również stary ratusz. Oddalając się od katedry dojdziemy do spokojnych zakątków do Plaza Espiritu Santo jak i Santa Domingo. Ponieważ była to już pora obiadowa, postanowiliśmy coś zjeść. Zdecydowaliśmy się pójść w głąb miasta z dala od typowych turystów aby napotkać lokalną knajpę z regionalnym jedzeniem.


Po obiedzie pojechaliśmy w stronę najwyższego szczytu na wyspie ale wcześniej odwiedziliśmy miateczko leżące w górach o nazwie Tejeda. Tam też znajduje się znana na całej wyspie cukiernia Dulceria Nublo, której każdy wypiek jest robiony z dodatkiem migdałów. Nie tylko turyści odwiedzają to miejsce chętnie ale też mnóstwo mieszkańców. Jest w czym wybrać! A bardzo długo kolejka wychodząca nawet poza cukiernie potwierdza dobrą jakość smakołyków. Miejsce z pewnością warte odwiedzenia. W Tejedzie można zaparkować i napić się kawy bądź piwa w jednej z kafejek z widokiem na piękne góry!  
 Po krótkim przystanku w mieście Tejeda udaliśmy się na najwyższy szczyt wyspy Pico de las Nieves leżący 1949 m n.p.m.. Po drodze na poboczu można było spotkać ludzi zbierających słodkie owoce kaktusa. Ciekawostką też jest, że wyspa słynie z cytrusów, a szczególnie z bananów w północnej części wyspy i z fig. I choć droga dojazdowa do szczytu jest asfaltowa to jednak ta kręta i wąska droga powoduje, że podczas podróży strach zagląda niejednemu w oczy. Jak możecie się domyślać,  ja kierowcą nie byłam, nie odważyłabym się, mapą przykrywałam oczy. Dla sympatyków gór nie muszę mówić, że po przyjeździe czeka na nas piękny widok na górze, który zapiera dech w piersiach. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że temperatura na szczycie wynosiła tylko 12 stopni i było dość wietrznie (czyli spadek o 15 stopni)!

To był nasz drugi dzień i wrócilimy do hotelu na kolacje.

3. Dzień: Telde / Teror / Playa de los Amadores / Puerto Rico

Trzeci dzień po śniadaniu rozpoczęliśmy wycieczką do miasta Teror, w którym co niedzielę odbywa się najwiekszy bazar/targ na wyspie. Proponuję wybrać się do tego miasta zaraz po śniadaniu, aby na spokojnie zaparkować na parkingu podziemnym znajdującym się w pobliżu centrum miasteczka jak i bazaru. Za parking jest pobierana naprawdę niewielka opłata. Z racji tego, że w tym miejscem i w tym dniu jest dość tłoczno, warto tam być już ok. godziny 9:30. Bazar odbywa się przy katedrze a właściwie na placu kościelnym wokół bazyliki. Można zakupić wszystko od różańców, figurek, ubrań poprzez regionalne wyroby. Z racji tego, że nie lubię przywozić pierdułek z podróży, decyduję się zawsze na wyroby regionalne. Tym razem zakupiłam konfiturę z owocu kaktusa jak i miód z lokalnej pszczelarni. Przy targu wypiliśmy orzeźwiający smoothie z owoców i zjedliśmy świeżo zrobionego kołacza. Pycha! Potem wybraliśmy się na lody. Na targu była też mała kapela grająca przeboje hiszpańskie. Po godzinie czy dwóch targ jest wypełniony po brzegi zarówno mieszkańcami wyspy jak i turystami. Na placu warto odwiedzić Bazylikę de Nuestra Senora del Pino. Bazylika z pięknym pozłacanym prezbiterium wykonana w stylu barokowym zachwyca swym pięknem i przepychem . W czasie, kiedy tam byliśmy, odbywała się niedzielna Msza Święta. Niedaleko Bazyliki znajduję się również Muzeum. Cała starówka miasta Teror jest objeta ochroną zabytków.
W drodze powrotnej na południe odwiedziliśmy miasto Telde z XVI w.. Jest to drugie pod względem wielkości miasto na wyspie. Miasto stoi pod ochroną zabytków w całości od roku 1981. Dwie z trzech części tego miasta San Juan i San Francisco są pozbawione tzw. nowych budowli. Z pewnością miasto jest warte popołudniowego spaceru, jeżeli byłby ktoś w okolicy. Zabudowa i uliczki miasta są naprawdę przyjemne dla oka. Można znaleźć również bezpłatne parkingi. Spacerując po mieście warto przejść obok Bazyliki San Juan Bautista na Plaza San Juan. Wokół Bazyliki znajdują sie domy mieszkańców w typowym stylu kanarysjkim. 
Po odwiedzinach w Telde wybraliśmy się dalej w kierunku bardziej południowym do obleganej plaży Playa de los Amadores. W przewodniku była opisywana jako plaża przyjazna dla rodzin z dziećmi. Kąpiąc się jednak, muszę stwierdzić, że można bardzo szybko stracić grunt pod nogami. Moim zdaniem nie jest to płaska plaża jak było to napisane w przewodniku. Plaża jest usytuowana w dolinie, otoczona z dwóch stron górami, na których zostały wybudowane nowoczesne hotele. I to z pewnością czyni to miejsce tak niezwykłe i chetnie odwiedzane. Plaża Playa de los Amadores w porównaniu do Playa del Ingles jest dużo głębsza, ale też mniejsza i dużo węższa. Piasek jest porównywalny do tego na Playa del Ingles. Natomiast złocistego drobniutkiego piaseczku jak w Międzyzdrojach czy w Świnujściu nie ma co szukać.
Po kąpieli wybraliśmy się deptapkiem wzdłuż lini brzegowej za sąsiednią górę do Puerto Rico. Deptakt jest naprawdę przyjazny spacerom, ma długość 1 km. Będąc właśnie na Playa de los Amadores warto zrobić spacer do Puerto Rico. Puerto Rico jest drugim miejscem po Maspalopas chętnie wybieranym przez turystów jeśli chodzi o zakwaterowanie. Na Peurto Rico mamy również plażę Playa de Puerto Rico. Moim zdaniem Peurto Rico jest niezywkłe w swojej zabudowie i panuje tam niesamowita atmosfera. To tutaj znadują się dwa porty jachtowy i sportowy, a przy brzegu można spotkać najbardziej luksusowe i sportowe jachty. Puerto Rico tłumacząc na polski oznacza 'bogaty port'.  Puerto Rico to sztucznie utworzone miasto z piaszczystą plażą.
 Po odwiedzinach w Puerto Rico wróciliśmy do hotelu na kolacje.

4. Dzień: Puerto de Mogan /  Playa del Ingles

W przedostatni dzień naszego pobytu wybraliśmy się do Puerto de Mogan. Jest to miejscowość rybacka i to właśnie tutaj można zjeść we wszystkich restauracjach świeżo przygotowaną rybę. To był też główny powód przybycia do tego miejsca. Warto zaparkować przed wjazdem do miasta na parkingu a potem przejść się spacerkiem do samego centrum. Wiele ulic jest niestety wyłaczonych z ruchu. Powodem tego jest ukształtowanie i położenie miasteczka, jak sami zobaczycie na zdjęciach. Puerto de Mogan jest opisywane jako mała Wenecja. I muszę się z tym zgodzić, bo w centrum przy małym porcie widoczne są kanały takie jak w Wenecji! Puerto de Mogan jest bardzo kolorowym miasteczkiem. Liczne kolorowe kwiaty i krzewy zdobią to miasteczko. Przez ostatnie lata Puerto de Mogan zmieniło się z wioski rybackiej w miejscowość turystyczną z licznymi hotelami i apartamentami. Niezwykłe w tej miejscowości jest, że nie ma tam wysokich budynków. To jest jedyna miejscowość na wyspie z tzw. niską zabudową do max. 2 piętra. Warto wybrać się schodami na platformę widokową Mirador. Idąc wysoko po wąskich schodkach mijamy domy zwykłych mieszkańców, przypatrując się im przez okno w ich codziennych czynnościach. Schody są tak wąskie, że można zajrzeć niejednmu do kuchni. Ale mieszkańcy chyba się już do tego przyzwyczaili. Schodząc w dół do portu mijamy domki w niezwykłym prostym stylu, a przy samym porcie znajdują się liczne restauracje, knajpki i kafejki. W jednej z restauracji zjedliśmy pyszny półmisek dla dwóch osób z różnymi rodzajami ryb. Do tego w stylu kanaryjskim ziemnaczki z czerwonym sosikiem i troszkę sałatki. Przed soba mieliśmy piękny widok na jachty i statki. Z pewnością jest to miejsce warte odwiedzin. Dla ciekawych w Peurto de Mogan znajduje się strefa archeologiczna. Z braku czasu niestety zdecydowaliśmy się pominąć ten punkt wycieczki.

Po obiedzie wróciliśmy do hotelu i na naszą pobliską plażę Playa del Ingles. Po kąpieli w morzu, a przed kolacją w hotelu wybraliśmy się na spacer do rezerwatu przyrody na Wydmy. Był to kilkukilometrowy spacer. Sami musicie przyznać, że w swojej wielkości i ukształtowaniu są one niezwykłe! Na wydmach jak na wydmach zawsze mocno wieje :-). 
  5. Dzień: Maspalopas i Playa del Ingles

 Piąty dzień, a zarazem nasz ostatni dzień pobytu na wyspie spędziliśmy na plaży.

 Moje wrażenia z pobytu:

Warto wybrać się na wyspę na zdecydowanie dłużej, jeśli ktoś ma możliwość. Nie mieliśmy okazji wszystkiego zobaczyć ale wyspa oferuje znacznie wiecej. Dla sympatykow gór można udać się na typowe wędrówki górskie z odpowiednim obuwiem. Ale i miłośnicy plaż też się odnajdą, a także Ci co lubią połaczenie plaży, gór i miasta. Polecam Gran Canarie. Cena co do jakości jest jak najbardziej adekwatna. Pogoda podczas pobytu również nam dopisała. W przyszłości może wybierzemy się jeszcze na inną z Wysp Kanaryjskich. Super pogoda, super jedzonko i piękne krajobrazy! Dobry przewodnik w ręce i urlop udany! :-)

Mam nadzieję, że relacja z Gran Canaria się podobała. Starałam się dość szczegółowo opisać nasz pobyt. Osobiście lubię czytać takie wpisy, bo są niesamowicie pomocne w planowaniu wycieczek a i też przyjazne dla oka. Niestety dość mało jest tak szczegółowych relacji na blogach. 

Jakie miejsca Wy polecacie? Dajcie info w komentarzach jeśli na waszych blogach umieszczacie fotorelacje z wycieczek.  

Pozdrawiam i do następnego.

Udanego weekendu.

Monwa::*
 

4 komentarze:

  1. Wydmy są piękne, z resztą jak większość miejsc. Dobrnęłam do końca z tekstem! -Bądź dumna ze mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Wysp Kanaryjskich odwiedziłam na razie Teneryfę, ale mam nadzieję, że na Gran Canaria również uda mi się kiedyś dotrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne zdjęcia :) na Gran Canaria jeszcze nie miałam okazji być :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 monwapl , Blogger